środa, 8 kwietnia 2015

Rozdział 2: Wspólny szlaban

Witajcie <3 Dzisiaj udało mi się dopracować II rozdział, kiedy III? Przyznam szczerze, że sama nie wiem. Może uda mi się go dodać w niedzielę, ale nic nie obiecuję. W następnym tygodniu mam wymianę polsko- włoską, a potem wyjazd do Warszawy. Dzisiaj dedykuję go dwóm osobom:
- Surullinen, dzięki twoim komentarzom dostrzegam swoje błędy i staram się je poprawiać :) Dziękuję bardzo <3
- Mojemu kochanemu bratu <3 Dziękuję za to, że jest, że mnie wspiera i, że mam ochotę, a także siłę, aby pisać ;3 Dziękuję!


- Mamo... no plose - Harry po raz kolejny pociągnął matkę za sukienkę. Znajdowali się w niewielkiej kuchni, gdzie Lily kroiła warzywa. Nagle drzwi otworzyły się i w progu stanął James. Włosy miał zwichrzone od wiatru, a okulary od razu mu zaparowały. Mężczyzna ściągnął buty, zawiesił kurtkę na wieszaku i wszedł do kuchni. Objął rudą w pasie jednocześnie przyciągając do siebie i pocałował ją czule.
- Witaj kochanie, jak minął Ci dzień? - Wziął Harry'ego na ręce i zaczął go podrzucać.
-  Twój syn domaga się opowieści, ale nie mogę go nią uraczyć, ponieważ robię kolację. Czy mógłbyś się tym zająć? - spytała Ruda, patrząc mu błagalnie w oczy.
- Jasne, ale sama się o to prosiłaś, więc nie zdziw się jak trochę ją ubarwię- zachichotał Potter i razem z synem udali się do salonu. Rogacz usiadł w fotelu i wziął syna na ręce- Dzisiaj opowiem Ci o naszym pierwszym, wspólnym szlabanie, zgoda?
- Mama była negzecna? - Harry uniósł brwi, a James wybuchnął śmiechem.
- Żebyś wiedział, było z niej prawdziwe ziółko.
- Nie słuchaj go Harry, twój tatuś sprowadzał mamę na złą drogę - wtrąciła Lily, która weszła do pokoju i rzuciła Jamesowi karcące spojrzenie. Rogacz uniósł dłonie w niewinnym geście i zachichotał, po czym zaczął opowiadać.


Od rozpoczęcia roku szkolnego minęły 3 tygodnie. Omiatałem wzrokiem dormitorium i próbowałem znaleźć eliksir na wytrzeźwienie. Po wczorajszej nocy był mi potrzebny na gwałt. Nie pamiętałem prawie nic, w głowie miałem tylko urywki wspomnień. Jedno wiedziałem na pewno- dużo wypiliśmy. Kopnąłem dwie puste butelki ognistej whiski. Po całym pokoju walały się śmieci, puste flaszki, a także pudełka po papierosach.  W końcu dotarłem do szafki Remusa, na dnie leżała ostatnia fiolka. Już po nią sięgałem, kiedy jakaś wielka łapa wyprzedziła mnie i zabrała eliksir.
- Spóźniłeś się Rogasiu - Syriusz zachichotał i odkorkowywał buteleczkę.
- Ejj no nie, Łapa zlituj się... potrzebuję jej bardziej - jęknąłem.

- Ja też - odezwał się Kol, który stanął obok mnie - Mam dzisiaj randkę z Tatią i jak zobaczy, że piłem to wszystko odwoła. Nienawidzi gdy ktoś pije.
- Ja mam zaraz lekcję z Lily.
- A ja randkę z Dorcas - Syriusz spojrzał na zawartość butelki - Co wy na to, aby każdy z nas wypił po łyczku? Nigdy nie próbowaliśmy, a nuż się uda.
- Innego wyjścia nie widzę - Odparłem. Łapa łyknął pierwszy, po czym podał butelkę Kolowi, chłopak pociągnął spory łyk i ja wypróżniłem fiolkę do cna - Zobaczymy czy to coś da - spojrzałem na zegarek - Cholera, Mcgonagall nas zabije... jesteśmy już spóźnieni - złapałem torbę i w pośpiechu wybiegliśmy z dormitorium. Wpadłem do sali lekko zasapany, ale od razu zająłem swoje miejsce obok Evans. Huncwoci ulokowali się na tyłach.
- Przepraszamy za spóźnienie pani profesor!
- Gryffindor traci 10 punktów Potter - Nauczycielka westchnęła i próbowała coś dalej tłumaczyć, ale ja nie słuchałem jej, wpatrywałem się w miłość swojego życia. Lily wyglądała dzisiaj cudownie, nie wiem czy to było możliwe, ale chyba tak, albowiem z dnia na dzień była coraz piękniejsza. Miała na sobie szkolny mundurek,a włosy zaplotła w warkocz. Pisała coś w notatniku i lekko zagryzała wargę jakby nad czymś się zastanawiała. W końcu podniosła wzrok, miała najpiękniejsze oczy na całym świecie i wcale nie przesadzałem. Na jej zielone szmaragdy mógłbym się patrzeć wieczność.
- Panie Black, panie Potter - Nauczycielka podeszła do ławki Łapy i Kola, obaj słodko spali i cicho chrapali. Powtórzyła ich nazwiska, ale głośniejszym tonem tak, że natychmiast się obudzili - Co wyście wczoraj robili? Nie za dużo tych imprez?
- My... wcale nie imprezowaliśmy- tłumaczył się Syriusz.
- Doprawdy? A więc ma pan na sobie różowy sweter przez przypadek? A pan Potter sam sobie napisał na czole: Jestem do twojej dyspozycji? - Cała klasa zachichotała, Kol próbował pozbyć się napisu, natomiast Syriusz chciał zmienić kolor swetra, ale wychodziło mu to nieudolnie - Proponuję imprezować w weekendy, a nie w ciągu tygodnia. A teraz proszę ćwiczyć.

 - Liluś, co my w ogóle mamy robić? - spojrzałem jej w oczy i uśmiechnąłem się.
 - Czy ty słuchałeś chociaż przez chwilę Mcgonagall? Mamy ćwiczyć.
- Tak, a co dokładnie? - Uwielbiałem się z nią droczyć. Zawsze gdy się denerwowała jej policzki robiły się czerwone, a do tego wywracała oczami. Czasem uderzała mnie z liścia.
- Mamy próbować zmieniać filiżanki w zwierzęta - Podała mi kubek, a ja wyjąłem różdżkę. Jej naczynie już po chwili zmieniło się w białą sówkę. Mi zajęło to 10 minut. A gdyby tak jeszcze troszkę ją podenerwować? Rozejrzałem się po sali, Mcgonagall była daleko, więc machnąłem różdżką i po chwili na głowie Lily pojawiły się królicze uszka.
- Coś ty zrobił? - wyciągnęła lusterko, a widząc moją sztuczkę, zmrużyła gniewnie oczy i poczułem jak coś mi wyrasta. Pomacałem głowę i wyczułem wielkie jelenie rogi - Teraz przezwisko Rogacz idealnie do Ciebie pasuje.
- Tak sądzisz? Za to tobie czegoś brakuje - jeden ruch i na jej spódnicy pojawił się mały puchaty ogonek.
- No nie - Ruda roześmiała się i już miała coś wyczarować, ale do ich stolika podeszła pani profesor, aby zobaczyć efekty pracy.
- Co to wszystko ma znaczyć?! - Spojrzała na moje rogi, a potem na jej uszy i wywróciła oczami. Widziałem jak próbuje się nie roześmiać, zagryzała wargi, aby nie pokazać uśmiechu, który aż cisnął jej się na twarz - Oboje dostajecie szlaban. Dzisiaj o 18 w gabinecie profesora Filcha - Mcgonagall odeszła do biurka. Mógłbym się założyć, że cichy chichot, który prawie został zagłuszony przez dzwonek, wydała ona.
- Widzisz Ruda? W końcu umówiłaś się ze mną na randkę- zachichotałem, a ona trzasnęła mnie książką po głowie po czym wyszła z klasy. Na następnych lekcjach już się skupiałem, w końcu trzeba było jakoś zdać te Owutemy. Wróciłem do pokoju po obiedzie i zacząłem się szykować do szlabanu, który traktowałem jak randkę z Lily. Do spodni schowałem pelerynę niewidkę, zawsze mogła się przydać.
- A ty gdzie się tak ubierasz? - Spytał Syriusz, który wszedł do dormitorium. Przeżywałem wewnętrzny dylemat, albowiem miałem do wyboru zieloną, albo czerwoną koszulę w kratę. Zielona bardziej pasowałaby do jej oczu, ale w czerwonej wyglądałem lepiej.
- Czerwona, na pewno - odparł Łapa, widząc że pytam go o zdanie.
- Idę na randkę z Lily - uśmiechnąłem się, ale przyjaciel nie wziął tego na poważnie, zaczął się śmiać, jakby to był najlepszy kawał jaki kiedykolwiek mu opowiedziałem.
- James? Jesteś pewny, że Lily się zgodziła? - Remus podniósł się na łóżku - Powiedziała tak? Czy użyłeś słowa randka, kiedy ją zapraszałeś?
- No... nie do końca. Mcgonagall dała nam szlaban, który będziemy razem odbywać.
- No to to nie jest randka panie Potter, randka jest wtedy kiedy jedna i druga osoba wyraża chęć na wspólne spotkanie. Umawiają się wybierając miejsce, datę i godzinę.
- Ale Mcgonagall wyznaczyła nam miejsce, datę i godzinę- zaprotestowałem wpatrując się w Lunatyka.
- A czy Lily wyraziła zgodę? - On uniósł brwi.
- No musi przyjść na szlaban.
- James to nie jest randka, musi przyjść, ponieważ razem z tobą coś nabroiła. To raczej jest kara. A teraz lepiej już idź, bo jest 18;10.
- Cholera, znowu jestem spóźniony - Wybiegłem z pokoju, Filch widząc mnie wbiegającego do gabinetu złapał się za głowę.
- Który to już raz Potter? 80? Chyba wpiszę cię na listę honorowych gości - zakpił i podał mi ścierkę, a także wiadro i zabrał różdżkę. Wszedłem do pomieszczenia, które mi wskazał, mieliśmy czyścić zbroje. Evans udało się umyć już jedną.
- No nie, na serio chcesz to robić? - wyszeptałem i spojrzałem jej w oczy.
- A masz jakiś lepszy plan?
- Oczywiście - podszedłem do niej bliżej, ponieważ nie chciałem, aby Filch się dowiedział - Poczekamy, aż zaśnie,  robi to nałogowo o tej porze. Zabiorę mu różdżkę i posłużymy się czarami, a następnie poczekamy, aż się obudzi i wypuści nas.

- A co jeśli tam wejdziemy, a on nagle się obudzi i nas zobaczy? Wtedy możemy dostać gorszą karę - Lily zaczęła protestować, ale wyjąłem z kieszeni pelerynę i pomachałem jej przed nosem. Po chwili zaczęliśmy wcielać w życie nasz plan. Założyłem pelerynę i poczekaliśmy, aż Filch uśnie, gdy już słodko chrapał, wkradłem się i bez problemu zabrałem mu moją różdżkę. Za pomocą jednego zaklęcia zbroje błyszczały i można było się w nich przejrzeć. Odstawiłem różdżkę i wróciłem do pomieszczenia.
- Co teraz?
- Chwilę poczekamy i obudzę go.
- Dobra robota - Ruda przybiła mi piątkę.
- Ale wiesz, że to nie była darmowa fucha? W nagrodę mogłabyś się ze mną umówić, w końcu skróciłem nasz szlaban.
- Darmowa fucha? A kto nas w to wszystko wplątał?
- Ja po prostu chciałem zrobić naszą lekcję przyjemniejszą - wyszczerzyłem zęby, a ona wywróciła oczami - To jak? Umówisz się ze mną?
- Niech będzie, ale masz się postarać.
- Będzie jak z bajki - Obiecałem. Naprawdę chciałem zrobić, aby nasza randka była niezapomniana, w głowie rysował mi się już pewien plan. Spojrzałem na zegarek i wyszedłem z pomieszczenia - No jak to tak? Drzemki w czasie szlabanu,a  gdyby ktoś wbiegł i ukradł nasze różdżki? Oj dyrektor nie będzie zadowolony - Filch zbudził się jak przerażony,a słysząc moje słowa trochę się zląkł.
- Że niby już wszystko jest posprzątane?
- Zbroje, aż się lśnią - Woźny wszedł do środka i omiótł pomieszczenie szybkim spojrzeniem - Ale jak?
- Więcej takich drzemek - zachichotałem - Dyrektor będzie bardzo zły.

- Ale nie musi się o tym dowiedzieć, prawda? - Filch spojrzał na mnie, a ja skinąłem głową. Potrzebowałem jednej rzeczy, którą kiedyś nam zabrał - Czego chcesz?
- Pan dobrze wie - uśmiechnąłem się, a on oddał mi z biurka płaskie pudełeczko, w którym były dwa lusterka. Dzięki nim komunikowałem się z Syriuszem podczas szlabanów.
- Dziękujemy i obiecuję, że nie pisnę ani słówka - Wyszedłem z Lily z gabinetu, a kiedy byłem na korytarzu zaczęliśmy razem się śmiać.


- Ne podejzewał nic?- spytał Harry, który w czasie opowieści co chwila chichotał. Najwyraźniej miałem większy dar opowiadania niż Lily.
- Nic, a nic. Stary Filch, kiedyś muszę go z Syriuszem odwiedzić -James uśmiechnął się, a do pokoju weszła Lily niosąc gotowy obiad. Całą historię słyszała i co jakiś czas śmiała się z nimi.
- Posliscie na tą randkę?
- Taak, ale to opowiemy Ci jutro, bo teraz jest obiad, a potem idziemy na krótki spacer.
- Smacznego- James posadził syna w foteliku i usiadł obok Lily. Nadal nie mógł uwierzyć, że po tylu latach prób i starań w końcu byli razem.


5 komentarzy:

  1. Oh, dziękuję za dedykację :)) Miło, że te moje wypociny komuś pomagają.
    Uprzedzam, że mogę być niemiła, nie wyspałam się. Postaram się jednak powstrzymać wrodzoną zgryźliwość ;)
    *whisky
    *odkorkował, nie odkorkowywał [forma dokonana]
    *opróżnił, nie wypróżnił, to drugie brzmi... No, fizjologicznie dość.
    Były tam chyba jakieś literówki, ale teraz nie mogę ich odszukać.
    Aaa, jeszcze Kol — tu piszesz, że to Potter, ale w "Postaciach" jednak Mikaelson. Who? Poza tym, nie wiem, czy planujesz uśmiercić Jamesa i Lily, ale jeśli już to nie zapomnij o unieszkodliwieniu Kola, aby Harry trafił do Dursleyów. [Tak bardzo logiczne i zrozumiałe zdanie ><].
    Sam motyw wspólnego szlabanu jest dość często wykorzystywany w Jilly. Poradziłaś z nim sobie całkiem nieźle, chociaż mam kilka obiekcji. Zachowanie Filcha, a konkretnie te "zakupił"... Filch znajduje się chyba na równi z panią Pince w rankingu osób zdolnych do kpienia — czyli bardzo nisko. Pomijając wszystko, do kupienia trzeba mieć jakieś poczucie humoru, a woźny ani razu, we wszystkich Potterach, się nim nie odznaczył.
    A teraz główni bohaterowie... Lily jest OK, ale też za łatwo zgodziła się na tą randkę. Nie chodzi o samą istotę randki, ale skoro Evans przez przeszło sześć lat broniła się przed Porterem, to mogła się z nim chociaż troszkę podroczyć. Jakiś układ, coś za coś, ogólnie wiesz, o co mi chodzi.
    Natomiast James wyszedł dość płytki. Napił się, powygłupiał, typowy Gryfon; Potter jak w co drugim fanfiku. Troszkę to boli, ale mam nadzieję, że dodasz mu odrobinę uczuć.
    Chyba napisałam wszystko, co chciałam. Mimo błędów, masz szanse na rozwinięcie tego w coś bardzo fajnego;)
    Życzę lekkiego pióra i pozdrawiam,
    S.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "zakpił"*
      Ach, autokorekta boli.

      Usuń
    2. Dziękuję Surullinen <3 Postaram się to w najbliższym czasie poprawić, mogłabym z tobą jakoś złapać kontakt?

      Usuń
    3. Jakoś... Zależy, czego ode mnie oczekujesz :D Możesz pisać na e-mail: dogdaysareover@op.pl lub snapchata: Surullinen ;)

      Usuń