sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział 1: Pocałunek


Na początku chciałabym podziękować kilku osobom.
- Kamanie za szablon, bo jest cudowny <3 Zakochałam się w nim, podoba Wam się? U góry jest link do strony, z której można wziąć takie szablony :)
- Rosałce <3 Bo bardzo dużo włożyła pracy w pierwszy rozdział. Dziękuję Rosałko kochana <3
- A także wszystkim czytelnikom, mam nadzieję, że spodoba wam się 1 rozdział :) Liczę na wasze opinie, komentujesz= motywujesz do dalszego pisania :) Zostawiajcie też swoje blogi, to chętnie na nie zajrzę <3 Krytyka mile widziana, wiem, że nie każdy jest idealny, dlatego dzięki waszym komentarzom staram się poprawiać błędy^^
Dzisiejszy rozdział dedykuję mojej kochanej Rusi <3 A także Sonny <3 Gdyby nie ich wsparcie, to blog w ogóle by nie powstał <3 Kocham was <3

*   *   *    *    *    *    *     *      *     *      *      *     *    *    

Był  1 września. Tata zaparkował przed dworcem King’s Cross o dziesiątej czterdzieści. Pomógł mi wtaszczyć kufer na wózek bagażowy, który sam pociągnął aż na perony.  Przez całą drogę się nie odzywał, wiedziałam, że każdy mój wyjazd go boli.
Na dworcu były tłumy ludzi, którzy spieszyli się, by zdążyć na swój pociąg. Krzyki matek, karcących swoje dzieci, przebijały się przez stukot kół nadjeżdżających pociągów. Jeden mężczyzna biegł, ile sił w nogach, by zdążyć na lada chwila odjeżdżający pociąg. W pewnej chwili wywrócił małą dziewczynkę, doprowadzając ją do płaczu, na co tłum zaczął krzyczeć i nawoływać sprawcę, lecz ten zdążył uciec. Dotarliśmy na miejsce. Nad jednym peronem wisiała duża plastikowa tabliczka z numerem 9, a na drugim taka sama tyle, że z numerem 10. Między nimi znajdowała się żelazna barierka.
- Tato nie martw się, to już ostatni rok- pocałowałam go w policzek. Odkąd dostałam list, spędzałam z rodzicami mało czasu. Nawet nie zauważyłam jak mój tato się starzał. W jego kruczoczarne włosy zdołały wkraść się ledwo widoczne siwe pasma. Na twarzy pojawiło mu się więcej zmarszczek, a jego niebieskie jak morze oczy powoli traciły blask.
- Obiecaj, że będziesz na siebie uważać.
- Obiecuję!
- Pisz też więcej listów, bo nie tylko ja się zamartwiam. Mama codziennie wypatruje listonosza, a ty do tej pory pisałaś raz na miesiąc. Nie sądzisz moja panno, że to za mało?
- Będę pisać więcej. Kocham Cię, ale muszę już iść, bo się spóźnię- spojrzałam na zegarek, a wskazówki pokazywały 10:55.
- Ja Ciebie też- Ojciec po raz ostatni pocałował mnie w czoło. Zaczęłam iść ku barierce. Kiedy po raz pierwszy jechałam do Hogwartu, bałam się, że wózek uderzy w barierkę. Teraz bez zastanowienia zaczęłam biec, aż przede mną wyłonił się peron 9 i ¾.  Czerwony parowóz stał już na stacji, a za nim wagony pełne ludzi. Powoli wsiadłam do pociągu i zaczęłam szukać przyjaciół. Po drodze mijałam znajomych z klubu Ślimaka, więc przystawałam na krótką rozmowę. Poszukiwania trwały 15 minut, znalazłam ich prawie na samym końcu. W przedziale siedzieli huncwoci, a także Dorcas i Ann. Remus zajmował miejsce przy oknie, studiował jakąś książkę, która całkowicie go pochłonęła, bo nawet nie podniósł głowy, gdy weszłam. Syriusz zawzięcie rozmawiał z Dorcas, Ann zaplatała włosy w warkocz, a Peter jadł pączka. Potter również siedział przy oknie, rozmawiał ze swoim bratem Kolem, chyba omawiali nowe strategie do quditcha. Na mój widok od razu wstał z miejsca i wziął ode mnie kufer, ładując go do góry.
- Cześć Potter. Jak tam minęły Ci wakacje?- Wysiliłam się na uśmiech. Miałam głęboką nadzieję, że przez te wakacje chociaż trochę się zmienił. Może dorósł?
- Cześć kwiatuszku, strasznie się za tobą stęskniłem- Nadzieja prysła jak bańka mydlana. To nadal był ten sam Potter.  Czy zawsze musiał zaczynać rozmowę od zdenerwowania mnie? Wiedział, że nie znoszę kiedy nazywa mnie serduszkiem czy miłością swojego życia.
- Nie mów do mnie kwiatuszku- wywróciłam oczami i przywitałam się z resztą, po czym zajęłam miejsce obok niego. Nagle drzwi przedziału ponownie się otworzyły. Do środka weszła ładna brunetka o piwnych oczach.

- Czy znajdzie się tutaj jedno miejsce? Już 20 minut chodzę i szukam, a muszę chociaż na chwilę usiąść…
- Oczywiście- Kol ożywił się i zrobił jej miejsce, a także zabrał bagaż – Nazywam się Kol, tutaj siedzi mój brat James i Lily, obok Syriusz, Remus, Ann i Dorcas. Pączka je Peter- przedstawił wszystkich, ale dziewczyna go nie słuchała. Trzymała głowę pomiędzy kolanami i brała głębokie wdechy- Wszystko dobrze?
- Tak, już tak- odparła po chwili i wyprostowała się- Tak jakoś nagle zakręciło mi się w głowie. Mam na imię Tatia.
Wszyscy jeszcze raz powtórzyli swoje imię. Podróż mijała bardzo wolno, rozmyślałam o minionych wakacjach. Spędziłam je w Egipcie razem z rodzicami i Petunią. Byłam pewna, że siostra już mi przebaczyła, ale ona nienawidziła mnie bardziej. Na każdym kroku próbowała zwalić winę na mnie i ciągle skarżyła się, że nie ma zasięgu, aby zadzwonić do swojego narzeczonego Vernona. W ciągu tych 6 lat znalazła sobie ukochanego, a ja? Nie do końca… Potter może i mógłby być tym jedynym, gdyby się tylko zmienił. Miał piękne orzechowe oczy, w których czasem bezboleśnie tonęłam. Był obiektem westchnień wielu dziewcząt w szkole, każda chciałaby z nim chodzić. Mnie często denerwował, a do tego był arogancki. Jego brat Kol również był przystojny. Zawsze lubiłam z nim rozmawiać, był świetnym słuchaczem i dawał dobre rady, ale ciągle domagał się rozrywki. Nie pamiętałam dnia, aby  mu się nie nudziło. Zbliżało się pół do pierwszej, kiedy na korytarzu rozległ się jakiś hałas, a po chwili drzwi znów się otworzyły i ku uciesze huncwotów stanęła w nich uśmiechnięta kobieta z dołeczkami w policzkach.
- Coś z wózka kochaneczki?- spytała. Na wózku znajdowało się wszystko, czego każdy czarodziej potrzebował do szczęścia.  Były tam m.in fasolki Bertiego Botta, czekoladowe gały, kociołkowe pieguski, kwachy, Musy- Świstusy, a także wiele innych smakołyków. Każdy z pasażerów złożył zamówienie i kobieta odjechała.
- Ejj nudzi mi się- Kol odpakowywał właśnie czekoladową żabę- Co wy na to, aby zagrać w prawda czy wyzwanie?
- O nie- jęknęłam cicho. Ta gra zawsze kończyła się tym, że odmawiałam wykonania zadania,bo albo musiałam pocałować Pottera, albo on mnie. Huncwoci i dziewczyny kibicowali nam od dawna, ale ja byłam bardzo oporna. Prędzej umówiłabym się z pająkiem niż z Rogaczem.
- Dawaj Ruda! Będzie bardzo fajnie!- Dorcas puściła mi oczko. Ona od dawna chciała poderwać Syriusza, więc rozumiałam jej entuzjazm. Nadarzyła jej się świetna okazja.
- Ja zaczynam, osoby wskazujemy palcem zgoda?- Kiedy wszyscy mu przytaknęli, Kol zamknął oczy i wskazał na Remusa – Prawda czy wyzwanie?
- Może być prawda.
- Czy podoba Ci się Ann?
- Tak- odparł Lupin, a dziewczyna zarumieniła się. Huncwoci zaczęli cicho gwizdać i klaskać.
- Hmm moja kolej, niech będzie Dorcas.
- Wyzwanie- Meadowes zawsze była odważna, przez wszystkie lata nauki  brała wyzwanie, chyba tylko raz wzięła prawdę.
- Zamień się koszulką z Syriuszem- Cały przedział wybuchnął śmiechem. Dziewczyna bez wahania zdjęła t-shirt i po chwili Łapa zrobił to samo. Wyglądali komicznie. Koszulka Dorcas była za mała na Syriusza i strasznie go opinała, natomiast Dorcas tonęła w ubraniach Blacka.
- Do twarzy Ci Syri- Dziewczyna zaśmiała się i zamknęła oczy- Kol! Co wybierasz?
- Oczywiście, że wyzwanie.
- No to… pocałuj najładniejszą dziewczynę w tym przedziale- Syriusz cicho wciągnął powietrze. Od paru lat Kol podkochiwał się w Dorcas i rywalizował z Łapą o jej względy. Ku zdziwieniu wszystkich chłopak nie pocałował Meadowes, ale Tatię.
- Ja wybieram Lily! Prawda czy wyzwanie?
- Wyzwanie- Nie wiem co mnie skłoniło do tej decyzji, może myślałam, że Kol jest trochę rozważniejszy niż jego brat i nie da mi jakiegoś głupiego zadania?
- Pocałuj Jamesa w policzek.
- Dobra- Odetchnęłam z ulgą i nachyliłam się do Pottera. W chwili gdy chciałam pocałować go w policzek, on odwrócił twarz i wpił się w moje usta. – Tak syneczku pocałowałam twojego tatusia.
- I co dalej?
- Dostałem w twarz- odparł James, który opierał się o framugę. Jego włosy były mokre od deszczu, a policzki zaróżowione od wiatru.
- Bolało?
- Przyzwyczaiłem się, przynajmniej raz w miesiącu dostawałem od niej z liścia- zachichotał Rogacz i uchylił się przed nadlatującą poduszką.
- A co dalej? Jesce dalej? Kiedy pojawi se Haly Pottel?- Na te słowa James zachichotał i zmierzwił włosy swojemu synowi.
- Haly Pottel pojawi się później, o wiele później.
- O tak, a teraz idziemy wszyscy spać- odparła Lily, która wstała z fotela i położyła się z małym na łóżku. James zgasił światło i zajął miejsce obok nich, tak, że Harry znajdował się pośrodku.
- Doblanoc.
- Doblanoc Harry- James ponownie zachichotał.
- Tato... ne smiej se, ja jesce ne umem mówic l.
- Dobrze, już dobrze. Obrażalski jak jego mamusia, ał- James dostał od Lily po głowie - Dobranoc- Rogacz pocałował syna w czoło i złożył czuły pocałunek na ustach Lily. Po chwili wszyscy smacznie spali.





8 komentarzy:

  1. Boski ♡ No i ta dedykcja ♡ Pisz dalej, chociaż mi zaspojlerowałaś ty zUy człowieku ,-,

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma za co Mel <3 Spoiler za spoiler xD Ty mi zaspoilerowałaś Lek na śmierć, jesteśmy kwita <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie powiem, że rozdział jest idealny. Jest intrygujący, ale pełen niedociągnięć.
    Musisz popracować nad interpunkcja, szczególnie w dialogach.
    Przed myślnikiem stawiamy spację. I tu jeszcze mogłabym dodać, że używasz dywizów zamiast myślników (alt + ctrl + - z klawiatury numerycznej), ale to nie jest aż tak rażące.
    Przydałby się jakiś odstęp między opowiadaniem Lily a czasem rzeczywistym. Może jedną część pisać kursywą, w cudzysłowiu albo po prostu dodać akapit.
    Co jeszcze? Dorcas i Ann — nie mam pojęcia, czemu są obecne w każdym Jilly, szczególnie, że ta pierwsza jest od Lily chyba pięć lat starsza, a tej drugiej w ogóle z Pottera nie kojarzę. Zaczyna mnie to coraz bardziej razić, no, ale skoro podjęłaś taką decyzję... Postaram się nie zgrzytać zębami.
    I mam jeszcze prośbę — nie rób z Jamesa szukającego! Zgodnie z kanonem był on ścigającym i w mojej skali byłoby od razu +100 dla opka ;)
    Przepraszam, że takie to wszystko nieskładne, ale samo pisanie komentarza jest dla mnie i tak wyzwaniem, okropnie się czuję.
    Pozdrawiam i ponownie: wesołego alleluja!
    S.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję Surullinen <3 Będę pracować nad interpunkcją :) Z tym odstępem też świetny pomysł, więc następnym razem wymyślę coś^^
    Tak jakoś z przyzwyczajenia je dałam, pisałam już kilka opowiadań o Jily i zawsze one tam były xD Zobaczymy co zrobię z Jamesem, ale chyba posłucham się Ciebie :3 Zdrowiej i wesołych świąt <3

    OdpowiedzUsuń
  5. mi się podoba, lubię takie wpisy :)
    czekam na więcej, wesołych :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojejuuu , już zakochałam się w tym bloguu <3 To twój pierwszy blog ? Ja dopiero zaczynam i chciałabym znać twoją opinie..xd
    Link do mojego bloga : http://huncwocki-rocznik-1960.blogspot.com/

    P.S Przepraszam za spam :/

    OdpowiedzUsuń
  7. Harry jest taki przesłodki ^^ Rozdział bardzo fajny czekam na kolejne. Jestem ciekawa jak rozwinie się akcja.

    Pozdrawiam
    Luna

    OdpowiedzUsuń
  8. Powoli zaczyna mnie wciągać twoja historia. Mimo że są pewne błędy i niedociągnięcia, to i tak bardzo podoba mi się twój blog.
    1) Przydałoby się jakoś odróżnić graficznie fragmenty ze wspomnieniami i współczesne
    2)Również wygląd poprawiłoby wcięcie tekstu przed każdym nowym akapitem (chociażby podwójna spacja)
    3) No i błąd rzeczowy - zakładając, że piszesz w miarę zgodnie z kanonem, to akcja twojego opowiadania (wspomnień) ma miejsce około roku 1978 (plus-minus rok). A pierwsze telefony komórkowe pojawiły się w sprzedaży w roku 1983. Więc jakim cudem Petunia mogła narzekać na brak zasięgu?

    A teraz zalety - świetnie opisałaś grę w prawdę i wyzwanie. Uśmiałam się z pierwszego pocałunku Lily i Jamesa ;D. Fajnie, że wprowadzasz zupełnie nowe (a przynajmniej ja na nie wcześniej się nie natknęłam w ff) postaci, - Kola i Tatię
    http://nocturne.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń